Pierwszy dzień Świąt, wedle zapowiedzi upłynął nam w Teppanyaki, restauracji japońskiej. Tutaj już było mniej polsko, ale nie mniej ciekawie :) Zdjęcia lepiej to wyrażą.
Etykiety: kuchnia, życie codzienne
To coś, to Teppanyaki, japońska kuchnia, przepyszna. Już raz jedliśmy i zdecydowanie chcemy więcej. Nie dość, że dobrze, to w dobrej cenie. Płaci się na wstępie, 160 yuanów (ok 70zł) i je się, pije się do woli. Za taką cenę można spróbować samych najlepszych specjałów. Mniami, już zacieramy ręce.
Etykiety: Hangzhou, obserwacje, życie codzienne
U nas przygotowania idą pełną parą, na zdjęciu właśnie widać naszą choinkę. Wieczorem gościmy kilkanaście osób, w tym 10 Polaków - więc jak widać, Polonia w Hangzhou jest dość spora :) I to jeszcze nie wszyscy. Potrawy też staramy się ugotować jak najbardziej polskie, choć uszka zastąpimy tutejszymi 水饺 shuijiao. Grzyby są przysłane z Polski. Kapusta? Ukisiliśmy :)
Niedawno znajomy Chińczyk zapytał nas jak planujemy Święta? Bo, gdybyśmy mieli czas to bardzo chętnie wybierze się z nami do restauracji na piwo. Jak się potem dowiedzieliśmy właśnie tak tu się obchodzi Boże Narodzenie. Nie jest to jakiś szczególny dzień, normalnie idzie się do pracy, czy na zajęcia. Za to wieczorem bardzo często wychodzi się do barów, restauracji, czy na karaoke. Właśnie takie panuje w Chinach pojęcie Bożego Narodzenia. Nawet w podręcznikach do nauki chińskiego mamy czytanki o tym jak i gdzie można w Święta się wybrać z znajomymi.
Może skusimy się na taką propozycję?
Na pewno chcemy zorganizować Wigilię. Spróbujemy przygotować 12 potraw (niekoniecznie polskich :) Ale na pewno będzie nam brakowało atmosfery Wigilii, smacznych potraw, zapachu ciast i prawdziwej choinki.
Etykiety: życie codzienne
Z jednej strony, skoro tak opowiadały, zapewne i tak musiało być. Faktycznie, biała twarz jest sensacją, może też podnosić prestiż lokalu, więc czemu ktoś miałby nie zatrudniać takich pracowników. Jakkolwiek, było to już kilka lat temu i teraz białych twarzy w Hangzhou nie brakuje. Wciąż jest ich mniej niż w Szanghaju, ale znany uniwersytet, ładna okolica przyciąga z zagranicy. Dlatego knajpy raczej pełne są już białych i raczej nikt im nie płaci.
W porządku, ale nie piciem piwa człowiek tylko żyje. Co z inną pracą, w szczególności nauką angielskiego czy graniem w filmach? Tutaj przez ten czas nic się nie zmieniło. Praktycznie ciężko spotkać Amerykanina nie uczącego w jakiejś szkole - a są to zwykli, młodzi ludzie, bez kwalifikacji. Ba, wystarczy być białym, żeby ludzie podchodzili na ulicy i proponowali pracę, nawet podstawowa znajomość języka wystarczy - bo albo się uczy w przedszkolu, albo i tak się jest o niebo lepszym w wymowie niż Chińczycy. Język znają słabo, a jako ambitny naród, chcą się go uczyć, tym samym zwiększając swoje możliwości na rynku pracy.
Zatem podsumowując, Chiny może nie są takim eldorado, gdzie znajdzie się pracę w knajpie pijąc piwo; ale z pewnością, jeśli ktoś chce przeżyć przygodę życia i uczyć angielskiego, jest to w pełni wykonalne, nawet od zaraz. I zarobki w artykule nie są przesadzone, szybko można zapracować na ładne mieszkanko. Czy luksusowe, z dwoma łazienkami, zależy od znajomości języka. Można też ratować się pracą w filmach, tej też nie brakuje.
Etykiety: Hangzhou, obserwacje, podróże, praktyczne, życie codzienne
Strona Gazety nie ładuje się tutaj najlepiej i jeśli już się to uda, warto o tym wspomnieć ;) Właśnie sobie przeglądamy fotki, bardzo ciekawe. W tematyce blogu polecamy zdjęcia w dziale Igrzyska w Pekinie oraz Trzęsienie ziemi w Syczuanie.
Etykiety: migawki, obserwacje
Pytania są na porządku dziennym, luźna atmosfera także. Ok, są tematy których nie wypada poruszać nauczycielom. Czasem mówią o nich 3xT - Tybet, Tajwan, Tiananmen. Ale skąd o tym wiem? No właśnie od nich, przecież głupio byłoby udawać przed obcokrajowcami, że tematy nie istnieją.
Co do samej nauki, faktycznie jest jej bardzo dużo. Mogę się też zgodzić, że niektórzy mogą narzekać, że trzeba uczyć się czasem za dużo, tempo jest ogromne. Ale ja to nazywam po prostu wysokim poziomem nauczania. Tutaj po obecnych 3 miesiącach nauczyłem się już 2 razy tyle co w Polsce. Tempo jest bardzo szybkie, ale i j. chiński jest na tyle trudnym językiem, że chcąc się go nauczyć w sensownie krótkim czasie, trzeba na prawdę lecieć do przodu.
Więc jak widać jest normalnie i przyjemnie. Są oczywiście jakieś różnice, ale drobne i prawie niezauważalne, prędzej w stylu tych opisywanych w Przemyśleniach o społeczeństwie. W razie czego, pytajcie, chętnie opowiemy więcej.
Etykiety: studia
Kontynuując wątek polityczny, od dziś rządzą żółte koszulki. Jest to duża zmiana, bo po protestach premierem został wybrany Abhisita Vejjajjivy (wspaniałe nazwisko, w sam raz do zapamiętania ;) Więc poprzednia opozycja teraz jest koalicją i vice versa. Na budynek rządu już poleciały pierwsze cegły ze strony czerwonych. Niektórzy mówią, że może teraz się uspokoi w Tajlandii, ale przejście mniej wykształconych polityków i ich zwolenników do opozycji wcale nie wróży dobrze. No nic, zobaczymy. W każdym razie lotniska już działają normalnie. Tutaj jeszcze wieści z Interia.pl
Etykiety: obserwacje, Tajlandia
Myśleliśmy, że po Pekinie Chińczycy już nas nie zaskoczą. A tu w Szanghaju czekała na nas kolejna przygoda. Wychodzimy z metra i szybkim krokiem idziemy przez jedną z głównych ulic Szanghaju, znaną z markowych sklepów i galerii - 南京路 Nanjing Lu. Musimy do godziny 17:00 znaleźć ambasadę wietnamską i tajską. Aż tu nagle, podchodzą do nas pucybuci. Oczywiście natychmiast krzyczymy, że nie chcemy i przyspieszamy kroku. A oni za nami. Jeden z nich szybko nałożył jakąś białą pastę Pawłowi na but. Zatrzymujemy się i nadal krzyczymy, że nie chcemy żądnego pastowania, nie mamy czasu. Ale już przystanęliśmy i to był błąd. Na drugim bucie ląduje biała maź. Chcąc nie chcąc, jesteśmy zmuszeni do skorzystania z usług pucybutów. Alternatywa, to odejść z umazanymi butami. Pucybutów o ile na początku było dwóch, nagle przybiegły jeszcze 2 kobiety i zaczynają dobierać się do moich zamszowych butów. Krzyczę, że tych butów nie można pastować. Jednak panie po szybkim obejrzeniu, wyjęły jakiś proszek i nałożyły mi na buty. Oczywiście, na nasze słowa o baraku czasu i pieniędzy Chińczycy zareagowali śmiechem i łamaną angielszczyzną próbowali nam opowiedzieć jak to jakiś amerykański turysta wczoraj zapłacił im 100 yuanów. A jeśli nie mamy drobnych to oni nam wydadzą resztę. Bardzo śmieszne. Gdy Pawłowi wytarli już białą maź, przyszło do rozliczeń. Wyciągnęliśmy z kieszeni kilka yuanów, daliśmy jednemu z pucybutów i zaczęliśmy się oddalać pospiesznym krokiem. Oczywiście wywołało to wielkie oburzenie. Kobiety nie odpuściły i ruszyły w pogoń po swoją część. Uff, ale udało się nam uciec... Szkoda, że jeszcze wtedy nie znaliśmy żadnych przekleństw po chińsku. Lekcja jednak nie poszła w las, już znamy ich cały komplet :>
Etykiety: podróże, praktyczne, życie codzienne
Wielu ludzi obawia się pająków, węży czy wiji tak bardzo, że zakłóca to ich wypoczynek w Tajlandii. Zmierzmy się z tym, gdyż Tajlandia pełna jest insektów i jaszczurek.
No więc na miły początek, pająki. Generalnie są sympatyczne i...
"(...) nie zabijaj ich, kiedy zobaczysz jednego w łazience. Zaproś go do środka! Wskaż mu karalucha i życz smacznego".
Słodki początek... A co z wijami? "(...) nie zabiją cię [pocieszające :] choć mogą na prawdę uprzykrzyć wakacje. Miejsce ugryzienia może spuchnąć i boleć nieprzyjemnie do tygodnia".
Ok, no to już wiem co to jest wij, wspaniale, że obalony został mit. Tylko ja nic o wijach wcześniej nie wiedziałem! Może chociaż mnie pocieszy ta informacja, gdy już stado wijących się wiji będzie się uwijało ze mną. No ale, to nie koniec dobrych wieści i dobrych porad.
"Jeśli w pobliżu domku na plaży zobaczysz węża, koniecznie poinformuj o tym właściciela. On albo ona powie ci, czy to kobra, czy inny wąż".
Świetnie, że mogę liczyć na pomocną dłoń, to powinno podnieść na duchu każdego podróżnego. A to tylko początek wspaniałych wieści. Warto poczytać sobie więcej, strona jest na prawdę zajmująca. Dowiemy się jeszcze czegoś o karaluchach i żyjątkach bambusowych, o tym jak ustrzec się śmierci od orzecha kokosowego, czy dlaczego koty mają połamane ogony (??) Kilka ciekawych historii także tutaj.
Najbardziej znaną chyba liczbą jest 4, niezwykle niepomyślna. Po chińsku wymawia się ją jako 四 si, czyli tak samo jak śmierć, 死 si tylko na innym tonie. Obawy przed czwórką mogą być tak poważne, że nazwano je tetrafobią i można np. spotkać budynki, w których pominięto wszystkie piętra z liczbą 4! Może trudno sobie to wyobrazić, dlatego można pomyśleć o piątku 13go u nas, w kulturze zachodniej, czy budynkach bez piętra 13. U nas nazywa się to paraskewidekatriafobią, czyli strachem przed liczbą 13.
W ogóle w Chinach wiele słów brzmi podobnie i przez to zyskuje nowe znaczenia. Także inne liczby, także różne inne znaki/słowa. Przykładem szczęśliwej liczby może być 8, wymawiane 八 ba i brzmiące podobnie do 发 fa, oznaczającego bogactwo, prosperować.
A co z tą liczbą 168? Zatem 1 odpowiada jedności, zjednoczeniu, 6 płynności czy powodzeniu w biznesie, a 8, jak wyżej, bogactwu. Dlatego 168 znaczy tyle co "wspólnie prosperować", "prosperować cały czas". 168 uważa się za najszczęśliwszą liczbę w biznesie. Więcej na temat liczb w wiki, tutaj (j. angielski).
Etykiety: obserwacje
Mówi się, że po przyjeździe do nowego kraju, zetknięciu z "obcym światem" najpierw następuje szok kulturowy. I faktycznie, pierwsze wrażenia były oszałamiające. Mimo wiedzy o Chinach zdobytej na studiach wiele rzeczy nas zaskoczyło. Ba! teraz wiemy, że niewiele w ogóle wiedzieliśmy (Pierwsze wrażenia, 23 sierpnia 2008). Pierwszym zaskoczeniem, z którym do dziś bardzo powoli się oswajamy jest WIELKOŚĆ. Tutaj wszystko jest kilka razy większe niż u nas w Europie; od miast, poprzez wieżowce, na zabytkach i widokach kończąc. W jakiś sposób może odda to film podsumowujący naszą wizytę w Pekinie (9 września 2008).
Drugim etapem po dotarciu do Chin, zaraz po szoku kulturowym, powinna być albo asymilacja, albo brak akceptacji tego co widzimy wokoło. Jak jest z nami? Trudno powiedzieć, sam myślę, że ten etap jeszcze nie nastąpił. Czuję się dokładnie tak samo jakbym tutaj przyjechał tydzień, dwa tygodnie temu. Ot krótkie wakacje, wyjazd, kurs językowy. Wszystko nadal mnie ciekawi i zaskakuje, inne rzeczy dziwią i wydają się głupie. A może to już właśnie jest ta asymilacja? Ale nie czuję się tutaj też jak u siebie.
Na myśl przychodzi mi pewna refleksja. Świat się skurczył. Każdy już pewnie dobrze o tym wie. Ot z jednej strony kuli ziemskiej można dolecieć na drugą w względnie krótkim czasie. Później zawsze można zobaczyć w telewizji co dzieje się w Tajlandii czy porozmawiać przez telefon z krajem. Ale świat skurczył się jeszcze bardziej! Skype, aparat cyfrowy i internet. To trzy nowinki technologiczne, które były i kilka lat temu, też kiedy w 2006 roku byłem w Grecji, ale wtedy to były zupełne nowinki. A teraz teraz stanowią nieodłączną część rzeczywistości. Skype pozwala skontaktować się z rodziną w dowolnej chwili, bezpłatnie. Aparat cyfrowy pokazać jak tutaj jest, zrobić zdjęcie, nagrać film. A internet jest tego wszystkiego nośnikiem, co widać choćby na tym blogu, dzięki czemu ja mogę pisać, a Wy czytać te słowa. Wszystko nagle stało się proste.
Na razie więc dalej zwiedzamy Chiny, niejako na wakacjach, nie ma wielkich trudów, choć i domowe nie jest. Właśnie, tutaj nie da się nie wspomnieć, że jednak internet to nie wszystko i cały czas chciało by się wyskoczyć na piwo ze znajomymi, posiedzieć w zaciszu swojego pokoju czy Święta spędzić rodzinnie. No cóż, o tym wolimy na razie nie myśleć, nie robić sobie apetytu na niedosięgnione.
Co na zakończenie podsumowania mógłbym jeszcze polecić z archiwum bloga? Z pewnością Wizytę w świątyni buddyjskiej (20 października 2008) i ogólne działy, migawki z podróży oraz ostatnio dodaną kategorię analizy. Tymczasem pozdrawiam wszystkich z dalekich stron! Odwiedzajcie blog, nowinek mamy jeszcze sporo i wciąż większa część wyprawy przed nami :)
Etykiety: obserwacje, życie codzienne
Etykiety: obserwacje
Wstałem o 5 rano, pojechałem do Szanghaju, odebrałem paszporty z konsulatu wietnamskiego. Następnie ledwie zdążyłem do konsulatu tajskiego, gdzie chciałem złożyć podania o kolejne wizy. Ale kiedy już go znalazłem okazało się, że podania o wizy trzeba złożyć osobiście. No więc mój paszport oddany, ale Ania będzie musiała jechać specjalnie do Szanghaju za kilka dni :/ Przy okazji pytaliśmy, czy z powodu protestów i zamieszek nie ma problemów z wizami - podobno nie ma. No zobaczymy, a tymczasem cieszymy się wizami do Wietnamu i jako przedsmak dołączamy filmik z youtube.
Na egzaminie nikt na szczęście o Tajlandii nie wspomniał. Teraz po skończeniu studiów myślę, że można policzyć na palcach jednej ręki wykładowców, którzy też wtedy wiedzieli co się tak na prawdę tam działo. A tymczasem bilet do Malezji już kupiony, następny przystanek Tajlandia - a tutaj protesty i echa tamtego dnia, a nawet i dużo dalszej przeszłości nie ustają. Ot dzisiaj protestujący zablokowali lotnisko w Bangkoku (vide BBC). Aga i Krzysiek, znajomi z pokoju obok, kupili już wcześniej bilety tamże... Co więc w tej Tajlandii się dzieje i jak długo to jeszcze potrwa? Poniżej postaram się w telegraficznym skrócie rozjaśnić sprawę.
Zacznijmy może od przedstawienia person dramatu, powiedzenia kto z kim się bije. O co się bije, to chyba jasne, że o władzę. Są zatem "czerwone" i "żółte koszulki". Pierwsi to poplecznicy aktualnie rządzących populistów z partii PPP (People's Power Party). Ich liderem jest zniesławiony lub osławiony - jak kto woli - Thaksin Shinawatra. Historia niejako od tego ugrupowania właśnie się zaczyna. Kiedy miliarder Thaksin zakłada w 1998 partię Thai Rak Thai, poprzedniczkę PPP, zaczyna propagować hasła pomocy biednym, odwołuje się do wsi, oferuje niskooprocentowane pożyczki.
Z drugiej strony są "żółte koszulki", poplecznicy partii PAD (People's Alliance for Democracy) czy jak kto woli klasa średnia i wyższa, głównie mieszkańcy miast. Opozycjoniści w oczywisty sposób nie zgadzają się z obecnie rządzącą PPP, przejawiając tendencje antypopulistyczne i silnie nacjonalistyczne. W ciekawym artykule z BBC News konflikt zostaje przyrównany do zmagania klas w społeczeństwie - mówiąc wprost walczą biedni z bogatymi.
Partia czerwonych, Thai Rak Thai wkrótce zwyciężyła w wyborach w 2001 roku zdobywając większość miejsc w parlamencie. Rządy nie spodobały się opozycji, wyższym kręgom ale wręcz przeciwnie było z przeciętnymi ludźmi. Choć Thaksin stał się jedną z bardziej kontrowersyjnych postaci - z jednej strony rozwijając kraj, ułatwiając dostęp do opieki medycznej dla mas, z drugiej oskarżano go o nadużywanie władzy, łamanie praw człowieka, korupcję.
Faktem jednak stała się kolejne wygrane w wyborach parlamentarnych w 2005 i 2006 roku, kiedy Thai Rak Thai jeszcze bardziej powiększył swoją przewagę nad opozycją. Tutaj jednak wkroczył król Bhumibol, swoją drogą bardzo ciekawa postać, mówiąc, że wybory były niedemokratyczne. I tak mogłyby toczyć się spory demokratyczne, podobnie jak to w naszej polskiej rzeczywistości na codzień obserwujemy. To nowe wybory, koalicje, ich upadki i znów nowe wybory. Ale tym razem na wybory przyszło poczekać nieco dłużej, gdyż junta wojskowa dokonała zamachu stanu. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że junta była sprzymierzona z opozycją, poparta i dodatkowo przez króla. Po okresie przejściowym, udaniu się Thaksina na wygnanie miały odbyć się nowe wybory, miała zostać przywrócona równowaga scenie politycznej i wszystko miało wrócić do swojego porządku. I poniekąd wróciło.
Otóż rozwiązana Thai Rak Thai odrodziła się jako wspomniana PPP, nadal czerwona, walcząca przeciw żółtej PAD. I co ciekawsze, po oddaniu władzy przez juntę wojskową, rozpisaniu nowych wyborów, czerwoni ponownie wygrali wybory. I tak oto jesteśmy w punkcie wyjścia, jednocześnie w dniu dzisiejszym. W Bangkoku odbywają się strajki żółtych z PAD przeciw skorumpowanym rządom, blokują lotniska, szturmują obiekty rządowe. Czerwoni zaciekle się bronią i nie ustępują z stanowiska. Junta jednocześnie zastanawia się co w takiej sytuacji począć...
Tak to wygląda w wielkim skrócie i uproszczeniu. Co rozwinie się w najbliższym czasie? Nie mnie to wyrokować, choć pewnie szybko się o tym przekonamy. Pocieszające, że Bangkok planujemy odwiedzić tylko na krótką chwilę, a poza tym, interesują nas raczej apolityczne rejony.
Etykiety: migawki, podróże, życie codzienne
Etykiety: podróże, życie codzienne
Tyle ogólnym słowem wstępu. A sama wycieczka obfitowała w tyle wrażeń, tyle specyficznych, że koniecznie trzeba opisać je oddzielnie. Posty już dziś lub jutro.
Etykiety: podróże, praktyczne
W końcu czas i na nas, by przekonać się na własne oczy jak wygląda Szanghaj. Wybieramy się tam na weekend. Planujemy oczywiście odwiedzić obowiązkowo stary Bund i nowoczesny Pudong. Szczególnie jesteśmy ciekawi jakie wrażenie robi na żywo Perła Orientu. Namiastką krajobrazu Pudongu może być zwykła mapka w googlach. Gdy przyglądnąć się bliżej, można zobaczyć pojedyncze wieżowce, a także... ich ogromne cienie, które rzucają na ulice!
Wyświetl większą mapę
Air Asia - Bardzo tanie bilety, połączenia głównie w Azji Płd-Wsch, ale można także dolecieć do Chin, Indii i okolic. Dziękujemy za doradzenie tych linii podróżnikom z El Camino :)
JetStar, Tiger Airways - inne tanie linie lotnicze, nieco mniejszy obszar, też Azja Pd-Wsch.
Do wyjazdu pozostało niecałe dwa miesiące! Już zatem czytamy o Malezji, Tajlandii, Kambodży i Wietnamie, odświeżamy wiadomości z wykładów. Już wkrótce pierwsze opisy, co zamierzamy zobaczyć, co spróbować i do tego garść praktycznych (tudzież ciekawych) informacji. Zapraszamy ponownie na pokład, Orient Ekspress wkrótce znów wyrusza w drogę.
Wyświetl większą mapę
Przy okazji gorąco polecamy kapitalną stronę mandalay.pl, przewodnik po Azji, z mapką, opiniami i zdjęciami osób, które te rejony już odwiedziły. Można spędzić chwilę klikając i już wczuwając się w podróż :)
Etykiety: Hangzhou
Etykiety: migawki, życie codzienne
Jedno z przemówień podczas niedawnej wizyty w Chinach Premier Pawlak rozpoczął od takiego dowcipu: "Przez sawannę idą Europejczyk i Chińczyk. Na swojej drodze spotykają lwa. -Uciekamy - rzuca bez zastanowienia Chińczyk. - Jak chcesz uciekać? Nie myślisz chyba, że biegasz szybciej od lwa? - dziwi się Europejczyk. Na to odpowiada Chińczyk: "Od lwa może nie. Ale od ciebie na pewno" - relacjonuje jeden z dyplomatów, który towarzyszył Pawlakowi w tej podróży. "Żart zrobił furorę. Kilkaset osób, które go wysłuchało, ryknęło śmiechem i biło Pawlakowi brawo".
Etykiety: obserwacje
A teraz wyobraźcie sobie, że jesteście na uliczce, gdzie po jednej i drugiej stronie są bloki mieszkalne. Tu dopiero jest co oglądać. Na każdym kroku mała restauracyjka, kilka stołów. Można sobie wejść, zjeść i przy okazji poobserwować życie uliczne. Na chodniku, koło drzwi wejściowych właścicielka baru czyści głowy kacze. To jedna z ulubionych przegryzek Chińczyków. Sąsiadka obok, myje przy malutkim kraniku swoje naczynia. Wszystko na ulicy, przy ludziach.
Gdy już posilimy się czas wyruszać w dalszą drogę. I napotykamy uliczny straganik z warzywami i... coś jeszcze. Obok skrzynek z sałatą i ziemniakami biegają małe kotki. Prosto po warzywach. Gdy wybierzemy już warzywa podchodzimy do pani, siedzącej pod ścianą, także na chodniku i ważymy wszystko. Zapłaciliśmy, więc udajemy się dalej.
O, pora obiadowa więc właściciel kiosku wyniósł sobie stół z krzesłami na chodnik i właśnie z rodziną i znajomymi je obiad. A tam, dalej, widzimy przy kilku stołach staruszków grających w karty.
Gdybyśmy chcieli zszyć rozdarte spodnie, panie siedzące na chodniku z maszynami do szycia już na nas czekają. Albo podkleić sobie obcas- pan tuż obok rozłożył swoje narzędzia. A może rower się zepsuł? Też nie ma problemu. Po drodze mijamy panów z mini warsztatem. Dętka poszła, zaraz się sklei, sprawdzi w misce z wodą (stoi również na chodniku), czy aby nie uchodzi powietrze. A jeśli zepsuło się coś poważniejszego to do warsztatu tuż obok, we wnęce ściany.
Bo na chińskiej ulicy zawsze coś się dzieje. Nigdy nie wiadomo, co lub kogo spotka się na drodze. Może ulicznego sprzedawcę ptaków, albo owoców, może panią sprzedającą pieczone kasztany.
Etykiety: analizy, Hangzhou, życie codzienne
Wyświetl większą mapę
Cóż, zagadka grot ciągle czeka na rozwiązanie...
Etykiety: podróże
Etykiety: migawki
Nowsze posty Starsze posty Strona główna