Bangkok


Dziś humory zdecydowanie nam się poprawiły, także na szczęście żadne choroby się nie rozwijają. Odpoczęliśmy, mniej intensywnie też biegaliśmy po mieście. Właśnie, jaki jest Bangkok? Duży, zatłoczony i pełen mnichów. Ta ostatnia rzecz nas najbardziej zainteresowała. Wszędzie można spotkać mnichów buddyjskich, przepasanych pomarańczowymi tunikami. Jeżdżą autobusami, kupują owoce, rozmawiają przez telefony i szukają z laptopem internetu bezprzewodowego. Wygląda jakby część ludzi po prostu nagle się przebrała. Słyszeliśmy, że każdy Taj powinien przynajmniej raz w życiu przywdziać pomarańczowe szaty, co przynosi niezmierny prestiż rodzinie. Ale nie spodziewaliśmy się, że tak szybko i tak oczywiście okaże się to w stolicy, jednym z największych miast w Azji Płd-Wsch!



Po Szanghaju myśleliśmy, że wielkością nas nic nie zaskoczy. Chociaż Szanghaj nie przypadł nam do gustu, także wydał nam się mniejszy niż się powszechnie uważa. Bangkok natomiast wręcz przeciwnie, mimo że jest mniejszym miastem, sprawia wrażenie kilkukrotnie większego. Może to za sprawą Skytrain, który dodaje miastu nowy wymiar. Nie tylko ulic, nie tylko metra pod miastem, co jeszcze wymiar, po którym sunie pociąg w górze, pomiędzy wieżowcami. Dojechaliśmy nim do Little Arabia, odwiedziliśmy później Little India i Chinatown. Prawdziwie wybuchowa mieszanka, choć zupełnie inna niż w Malezji.



A pomiędzy wieżowcami, skoro są mnisi, to i muszą być świątynie - których faktycznie jest mnóstwo. Mimochodem zwiedziliśmy pięć okazałych Watów (świątyń), które nie były wspomniane w przewodniku. Wystarczy pochodzić po mieście, jest ich co najmniej tyle, co kościołów w Polsce.


Tyle pierwszych wrażeń z Bangkoku, wkrótce opiszemy więcej. Zostaniemy tutaj kilka dni, na koniec dzień odpoczynku, zbieramy siły i ruszamy w jedną z trudniejszych części wyprawy, do Angkor Wat w Kambodży.



0 komentarze:

Nowszy post Starszy post Strona główna

Blogger Template by Blogcrowds