Trudy podróży

Widzę po komentarzach, że domagacie się mniej optymistycznego wpisu i jakby wykrakane, właśnie dojechaliśmy do Bangkoku wymęczeni, przeziębieni i w złych nastrojach.


O dziurach w ulicach już pisałem, a o klimatyzacjach nie na pewno. W każdym razie, warto to podkreślić, że tropik tropikiem, ciepły, ale rozchorować się jest znacznie prościej niż w zimnej Polsce. U was wszystkie zarazki drzemią sobie spokojnie skute lodami czekając na wiosnę, żeby zaatakować. A w tropikach kwitnie szereg chorób, od mniej znanych roznoszonych przez komary, poprzez malarię (w Kambodży), aż do tych zupełnie zwykłych, które właśnie nas dopadły. Ania ledwie z kaszlu się leczy, głównie dlatego że omija szerokim łukiem klimatyzowane pomieszczenia. A łatwo nie jest, bo do sklepów spożywczych prawie nie wchodzi, pokoje wynajmujemy z wiatrakiem, a o lodach i mrożonej kawie może tylko pomarzyć. Jedno jest nie do przejścia, mianowicie klimatyzowane autobusy. Gorszego standardu podobno nie mają klimatyzacji, ale jak usilnie próbowaliśmy na nie kupić bilety, tak jeszcze nam się to nie udało. I właśnie jadąc z Phuket do Bangkoku wymarzliśmy w trzynastogodzinnej podróży. Ania kaszle dalej, a do tego ja się jeszcze gotów jestem rozchorować. Z nosa się leje, humor nie dopisuje i w ogóle złe samopoczucie. Może też sama podróż nas wymęczyła? Na pewno plaża ma swój udział. Ładna na zdjęciach, ale żeby było ciekawiej przywieźliśmy pocięte nogi na rafach koralowych, spalone słońcem plecy i w efekcie tym nieprzyjemniej taszczy się ciężki plecak.
Dziś wypoczywamy, nic nie zwiedzamy, leki zażyte i jutro rano się okaże, mamy nadzieję wrócić do optymistycznego tonu.


2 komentarze:

Chorowania Wam zdecydowanie NIE życzymy. Nie dajcie się żadnym zarazom! Pozdrawiam! I dziękuję za mniej radosne zdjęcia. ;)

30 stycznia 2009 18:15  

Dzieki, kurujemy sie :)

31 stycznia 2009 00:24  

Nowszy post Starszy post Strona główna

Blogger Template by Blogcrowds