Chińskie metody nauczania?

Ostatnio w Hangzhou Weekly, lokalnej gazecie anglojęzycznej przeczytałem artykuł pewnego Amerykanina. Pisze ogólnie o chińskim sposobie nauczania i przepaści, jaka jego zdaniem istnieje między USA a Chinami. Powiela obiegowe opinie, które słyszeliśmy także w Polsce: zadawanie pytań nauczycielowi podczas lekcji jest obraźliwe, uczenie się ze zrozumieniem to zła metoda, powinno się wykuć na pamięć. Ponadto nie ma multimediów i jest za dużo nauki, więcej niż w Stanach i do tego co chwila egzaminy. Echhh, co ja na to mogę powiedzieć - tyle, że ręce opadają. Może faktycznie warto wspomnieć coś więcej o studiach, pewnie wiele osób tu przyjeżdżających może mieć jeszcze błędne informacje.
Po pierwsze, wszystko oczywiście zależy, gdzie się uczy i czego. Jeśli są to zwykłe chińskie studia, w języku chińskim, może i jest podobnie jak opisuje ów Amerykanin. Ale ucząc się chińskiego, - jak on, jak my - nie ma o czymś takim mowy. Nie w dużym mieście, nie na Zhejiang University. I nie jest to moja osobista opinia. Wśród czterech studentów, którzy mają po czterech różnych nauczycieli (w sumie 16) artykuł krążył jako dobry przykład do pośmiania się. Nauczyciele dobrze zdają sobie sprawę, że uczą obcokrajowców, głównie z Korei, USA, Meksyku i Australii. Dobrze też wiedzą, że panują tam odmienne zwyczaje. Dlatego zajęcia przebiegają w bardzo normalny sposób, zupełnie jak te w Polsce. Może z tą drobną różnicą, że jak spotyka się tyle kultur, to można wspólnie wypytać się co i u kogo jak się mówi, robi, uważa. Czasem można się pośmiać, jak jakieś słowo chińskie przypomina coś z innego języka, niekoniecznie cenzuralnego ;)
Pytania są na porządku dziennym, luźna atmosfera także. Ok, są tematy których nie wypada poruszać nauczycielom. Czasem mówią o nich 3xT - Tybet, Tajwan, Tiananmen. Ale skąd o tym wiem? No właśnie od nich, przecież głupio byłoby udawać przed obcokrajowcami, że tematy nie istnieją.
Co do samej nauki, faktycznie jest jej bardzo dużo. Mogę się też zgodzić, że niektórzy mogą narzekać, że trzeba uczyć się czasem za dużo, tempo jest ogromne. Ale ja to nazywam po prostu wysokim poziomem nauczania. Tutaj po obecnych 3 miesiącach nauczyłem się już 2 razy tyle co w Polsce. Tempo jest bardzo szybkie, ale i j. chiński jest na tyle trudnym językiem, że chcąc się go nauczyć w sensownie krótkim czasie, trzeba na prawdę lecieć do przodu.
Więc jak widać jest normalnie i przyjemnie. Są oczywiście jakieś różnice, ale drobne i prawie niezauważalne, prędzej w stylu tych opisywanych w Przemyśleniach o społeczeństwie. W razie czego, pytajcie, chętnie opowiemy więcej.

0 komentarze:

Nowszy post Starszy post Strona główna

Blogger Template by Blogcrowds