Pierwsze trzy miesiące w Chinach


To już grudzień? Na naszym liczniku widać, że w podróży jesteśmy już 106 dni. Dodatkowo ciepła pogoda za oknem nie daje odczuć powoli zbliżającej się zimy. Jakie są nasze dotychczasowe wrażenia z Chin, jak się czujemy po 3 miesiącach poza domem? Czas podsumować osobiste wrażenia.


Mówi się, że po przyjeździe do nowego kraju, zetknięciu z "obcym światem" najpierw następuje szok kulturowy. I faktycznie, pierwsze wrażenia były oszałamiające. Mimo wiedzy o Chinach zdobytej na studiach wiele rzeczy nas zaskoczyło. Ba! teraz wiemy, że niewiele w ogóle wiedzieliśmy (Pierwsze wrażenia, 23 sierpnia 2008). Pierwszym zaskoczeniem, z którym do dziś bardzo powoli się oswajamy jest WIELKOŚĆ. Tutaj wszystko jest kilka razy większe niż u nas w Europie; od miast, poprzez wieżowce, na zabytkach i widokach kończąc. W jakiś sposób może odda to film podsumowujący naszą wizytę w Pekinie (9 września 2008).
Drugim etapem po dotarciu do Chin, zaraz po szoku kulturowym, powinna być albo asymilacja, albo brak akceptacji tego co widzimy wokoło. Jak jest z nami? Trudno powiedzieć, sam myślę, że ten etap jeszcze nie nastąpił. Czuję się dokładnie tak samo jakbym tutaj przyjechał tydzień, dwa tygodnie temu. Ot krótkie wakacje, wyjazd, kurs językowy. Wszystko nadal mnie ciekawi i zaskakuje, inne rzeczy dziwią i wydają się głupie. A może to już właśnie jest ta asymilacja? Ale nie czuję się tutaj też jak u siebie.
Na myśl przychodzi mi pewna refleksja. Świat się skurczył. Każdy już pewnie dobrze o tym wie. Ot z jednej strony kuli ziemskiej można dolecieć na drugą w względnie krótkim czasie. Później zawsze można zobaczyć w telewizji co dzieje się w Tajlandii czy porozmawiać przez telefon z krajem. Ale świat skurczył się jeszcze bardziej! Skype, aparat cyfrowy i internet. To trzy nowinki technologiczne, które były i kilka lat temu, też kiedy w 2006 roku byłem w Grecji, ale wtedy to były zupełne nowinki. A teraz teraz stanowią nieodłączną część rzeczywistości. Skype pozwala skontaktować się z rodziną w dowolnej chwili, bezpłatnie. Aparat cyfrowy pokazać jak tutaj jest, zrobić zdjęcie, nagrać film. A internet jest tego wszystkiego nośnikiem, co widać choćby na tym blogu, dzięki czemu ja mogę pisać, a Wy czytać te słowa. Wszystko nagle stało się proste.


Na razie więc dalej zwiedzamy Chiny, niejako na wakacjach, nie ma wielkich trudów, choć i domowe nie jest. Właśnie, tutaj nie da się nie wspomnieć, że jednak internet to nie wszystko i cały czas chciało by się wyskoczyć na piwo ze znajomymi, posiedzieć w zaciszu swojego pokoju czy Święta spędzić rodzinnie. No cóż, o tym wolimy na razie nie myśleć, nie robić sobie apetytu na niedosięgnione.
Co na zakończenie podsumowania mógłbym jeszcze polecić z archiwum bloga? Z pewnością Wizytę w świątyni buddyjskiej (20 października 2008) i ogólne działy, migawki z podróży oraz ostatnio dodaną kategorię analizy. Tymczasem pozdrawiam wszystkich z dalekich stron! Odwiedzajcie blog, nowinek mamy jeszcze sporo i wciąż większa część wyprawy przed nami :)

2 komentarze:

Tak, tak... rok wydaje się szmatem czasu, ale z drugiej strony pobyty na obczyźnie mijają równie szybko jak lata ludziom pracującym :-)
A miałem nadzieję, że będziecie mieć już skośne oczy!:-)))))

5 grudnia 2008 18:40  

Ano faktycznie, szybko mija :) Choc to tak podwojne uczucie - z jednej strony czujemy sie jakbysmy tydzien tutaj byli, dopiero co przyjechali, dzien znika za dniem i juz tego czasu nie ma, tak szybko wszystko.

Z drugiej, jak popatrzymy ile podrecznikow przerobilismy (konczymy drugi), ile sie nauczylismy, ile zobaczlismy i kolometrow przejechalismy - to az dziw bierze, ze to nie rok, nie dwa lata jestesmy tutaj, tylko dopiero trzy miesiace :)

7 grudnia 2008 19:45  

Nowszy post Starszy post Strona główna

Blogger Template by Blogcrowds