Najbardziej fascynujące są odkrycia dokonywane podczas pierwszych dni, tygodni, miesięcy pobytu w obcym kraju. Szczególnie ciekawe bywają przygody z jedzeniem. Dla nas praktycznie każde wyjście do tutejszej knajpki i zamówienie dania to pasjonujące przeżycie. Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że tutejsze menu pisane jest w znakach, więc przy zamawianiu korzystamy z metody palca wskazującego, np. widzimy przy potrawie znak "makaron" i "mięso" i mamy nadzieję, że będzie to zupka z makaronem. A tu, okazuje się, że zamówiliśmy zwykły makaron z sosem. A dziś postanowiliśmy kupi
ć mango. Nie do końca pewni wyglądu całego owocu, wiedzieliśmy tylko, że jest dużą, żółtawą kulą a w środku kryje soczysty miąższ. Zadowoleni wybraliśmy na bazarze dużą żółtą kulę. Kroimy w domu, a tu niespodzianka. Środek nie przypomina wcale mango tylko grejpfruta. Sprawdzamy etykietkę, lecimy po słownik. 柚子, czyli hmm, pomelo. Gdyby ktoś nie wiedział, jest to przodek naszego grejpfruta, którego uczeni skrzyżowali z pomarańczą. Zwany także
pomarańczą olbrzymią. Faktycznie, nie mała... Więcej informacji tutaj, w
Wikipedii.
bayushi pisze...
No Kochani! Jak tak można pomelo z mango pomylić? Chyba powinnam pomyśleć o kursie kucharskim w CTA ;)
Buziaki dla Was!
21 września 2008 02:51
Podróżnik pisze...
Hehe, no tak, doczytaliśmy w Wiki, przekonaliśmy się też na własnej skórze i następnym razem już mam nadzieję dobrze trafimy ;D
Ale kursy wszelakie, też mile widziane - na razie my się tu z Anią objadamy w knajpkach, ale myślimy żeby też coś bardziej twórczego w przyszłości zrobić :))
PS. Właśnie znów wpakowaliśmy się w jakieś marne jedzenie :/ Szprotki z puszki z ościami, dodatkowo słodkie :/// No nic, ide spróbować, papa!
21 września 2008 19:35
Podróżnik pisze...
Ok, spróbowałem, znów będziemy jedli sałatkę z pomidorów - dobrze że te chociaż takie same są na całym świecie :|
21 września 2008 19:37