Spacer po Suzhou


Zdjęcia zaprezentowaliśmy wczoraj - i co mogłoby z nich wynikać? Każdy ma swoją wizję, my opowiemy co sami zobaczyliśmy. Przyjazd do Wenecji Orientu bynajmniej nie zaczął się przyjemnie. Ot okazało się, że hotel, który zarezerwowaliśmy nie uznaje naszej rezerwacji. I nie dość, że chcą wyższej opłaty niż w Internecie, to dodatkowo nie zwrócą nam już zapłaconych pieniędzy. Wiedząc że okoliczne hotele są droższe i tak postanowiliśmy wyjść i poradzić sobie samodzielnie. Koniec języka za przewodnika i... przewodnik nam się znalazł. Ot zapytany o pobliskie hotele Chińczyk w warsztacie rowerowym wskazał nam jeden. Wskazał, a nawet nas zaprowadził. Takie sytuacje zdarzały nam się już wcześniej, ale ten, widząc że hotel jest już zajęty postanowił pokazać nam kolejny. I dalej, piechotą, poszliśmy razem. Gdy okazało się, że żaden z trzech hoteli nie ma już wolnych pokoi, pokazał nam palcem jeszcze inny kierunek, poinstruował, że mamy przejść most i tam coś znajdziemy. Ok, poszliśmy. Idziemy, a tu zaraz na skuterze macha nam znajomy Chińczyk - pozdrowił nas i minął pośpiesznie (na zdjęciu). Zaraz za mostem widzimy marne zabudowania, niemal slumsy, zastanawiamy się, czy tu może być hotel? Już zaczęliśmy zawracać, kiedy pojawił się nasz przewodnik i zapewnił, że tak, tak, to właśnie w tą stronę. W porządku, ale czemu on jest taki uprzejmy, ze skuterem jeździ z nami za hotelem, pyta, pomaga szukać. Sympatyczny Chińczyk (wbrew opiniom!) to coś naturalnego. Ale pierwszy raz jakiś był aż tak uprzejmy...


Bezskutecznie odwiedziliśmy kilka kolejnych hoteli. Tymczasem przemierzając piechotą Suzhou mieliśmy okazję zobaczyć to i owo. I generalnie potwierdza się to, co widać w większości miast-atrakcji turystycznych Chin. Duże molochy, wieżowce, często bardzo nowoczesne, z zatłoczonymi kilkupasmowymi ulicami. Nic z romantycznych wizji dalekiego Orientu. Fakt, w mieście jest ładnie, ale urok podobny jest do tego z miast USA lub do właśnie Paryża, jak też nazywa się czasem Suzhou - Paryżem Orientu. W Paryżu nie jest niczym nadzwyczajnym zapuścić się w mniej urokliwe zakola Sekwany czy zaniedbane przedmieścia. Ale Chiny, zdawać by się mogło wyglądać powinny inaczej - kiedy tutaj, różnice są bardzo subtelne, objawiające się głównie w napisach w chińskich znaczkach i tłumie Chińczyków. Reszta to zwyczajne miasto w stylu zachodnim. Oczywiście wszystko diametralnie się zmienia, kiedy docieramy do zabytków czy konkretnych atrakcji turystycznych. Ale o tym za chwilę.
Było już późne popołudnie, kiedy nasz przewodnik pojechał przodem do kolejnego hotelu, a my zobaczyliśmy tabliczkę "兵官" czyli hotel, wskazującą przeciwny kierunek. Rozdzieliliśmy się, czekając na Chińczyka i jednocześnie kierując się zgodnie z drogowskazem. I to był strzał w dziesiątkę, znaleźliśmy tańszy hotel niż poprzednio, znacznie ładniejszy i do tego w przepięknej okolicy. Tylko nasz przewodnik musiał poczuć się zawiedziony, gdyż w hotelu powiedzieli mu, że "niestety, sami znaleźli nasz hotel". Nie zrozumieliśmy całej rozmowy, ale wynikało z tego, że liczył na jakiś grosz z przyprowadzenia klientów. Chcieliśmy go jeszcze zaprosić na obiad, gdyż był wyjątkowo uprzejmy, ale zdążył uciec pospiesznie. Cokolwiek nim powodowało, miło go wspominamy.
Nareszcie mogliśmy zostawić bagaże i wyruszyć zwiedzać. I od razu ukazała nam się zupełnie inna część Suzhou, taka jak opisywana w przewodnikach i jednocześnie naturalna, malownicza i baśniowa. C.D.N.


0 komentarze:

Nowszy post Starszy post Strona główna

Blogger Template by Blogcrowds