W drodze, Sajgon - Hoi An


Wczoraj mieliśmy wyjątkowo męczącą drogę. Spędziliśmy w autobusie ponad 22 godziny, a do tego rozchorowałem się. Nie żeby zatrucie, ale dzień przed wyjazdem postanowiliśmy zaucztować, zamówiliśmy trzy shake'i owocowe, bagietki z dodatkami i na koniec wietnamską zupkę z wonton. Efekt był taki, że żołądek tego nie przetrwał i większość podróży przespałem, żeby dojechać do Hoi An jeszcze bardziej wymęczony. Teraz tylko dieta, czyli francuskie bagietki z lokalnym, niefiltrowanym piwem ;)


Ale mimo wszystko może nie było tak źle, przynajmniej dolegliwości nie utrudniały mi zwiedzania, tylko podróż, a za oknem rozpościerał się widok jak na kanale National Geographic. Krajobraz zmieniał się z suchego, niemal pustynnego, w wybrzeże pełne palm, do zielonych pól ryżowych. W nocy zza okna tylko przebłyskiwały nam jakieś skały i widok wyprzedzanych ciężarówek na ostrej górce, tuż przed zakrętami - typowa jazda w Wietnamie.



W każdym razie to jest to, dlaczego postanowiliśmy całą trasę przebyć lądem. Mogliśmy w Hanoi albo jeszcze w Sajgonie wsiąść w samolot i w parę godzin znaleźć się w domu. Loty tutaj są wyjątkowo tanie. Ale jednak prócz odwiedzonych miejsc, prócz spotkanych ludzi, jest jeszcze ta część, kiedy obserwujemy zmieniający się za oknem krajobraz. Wtedy mamy znacznie lepsze poczucie w jakim kraju się znaleźliśmy.


0 komentarze:

Nowszy post Starszy post Strona główna

Blogger Template by Blogcrowds