Dziś już ostatni dzień zwiedzania Bangkoku, większość zabytków zdaje się zobaczyliśmy, poznaliśmy też klimat miasta i wydawać by się mogło, że mogliśmy już wyjechać dzień wcześniej. I tak bez celu włócząc się ulicami, pomiędzy świątyniami weszliśmy w malutką uliczkę pełną kramów. Kramów z magicznymi amuletami.
W Tajlandii wiele osób, jeśli nie większość, nosi takie amulety. Każdy ma swoje właściwości, w zależności od mnicha przez którego został stworzony czy zaklęty. Chronią przed duchami, przynoszą szczęście, prestiż, etc. Takie amulety mogą być tanie - jeden kupiliśmy dziś za 2zł - albo drogie. Ten na zdjęciu wart jest 70 000 bahtów, czyli 7000 zł. Słownie, siedem tysięcy złotych!
Na stoiskach można też zakupić magiczne laski. I nie są to stoiska z tandetą dla turystów. Ale do czego może służyć taka laska?...
A co z tą tytułową Fantą? Otóż dziś na co drugim stoisku z amuletami widzieliśmy stojącą Fantę ze słomką obok. Nic w tym dziwnego by nie było, gdyby nie to, że wszystkie były pełne, nikt ich też nie pił. Może poza niewidzialnymi, którzy zdają się gustować w tym napoju. Także Fantę można spotkać w tzw. domkach duchów, które są postawione obok każdego domu czy hotelu. Gospodarze co rano ofiarują im jedzenie i dbają, żeby duchy mieszkały w swoich domkach, a nie nawiedzały właściwe domostwo.
Tajlandia ostatnio jest kolebką odradzającego się kina grozy. Patrząc na atmosferę tutaj panującą, z jednej strony sielską i słoneczną, z drugiej pełną duchowości, wiary w moce nadprzyrodzone i ochronne amulety - nic dziwnego, że horrory z Tajlandii mają się dobrze. Jednym z lepszych przykładów jest Shutter, jeśli ktoś jeszcze nie widział, koniecznie powinien nadrobić zaległości.
Heheh, oj było stresowo, ale w sumie Ambasador założył, ze znamy protokół, bo do dziś wspominam, jak punkt po punkcie łamał poruszając "zakazane tematy" ;) Do dziś wspominam. I uwielbienie Ambasadorowej do ostrych przypraw :
bayushi pisze...
Heheh, oj było stresowo, ale w sumie Ambasador założył, ze znamy protokół, bo do dziś wspominam, jak punkt po punkcie łamał poruszając "zakazane tematy" ;) Do dziś wspominam.
I uwielbienie Ambasadorowej do ostrych przypraw :
2 lutego 2009 05:35